Są wesela, które jak w filmie Hitchcocka — zaczynają się od trzęsienia ziemi. Tak było w przypadku wydarzenia Oli i Przemka. Gdy tylko kapela zaczęła grać, było wiadomo, że napięcie będzie rosło. Wielki wybuch nastąpił przy kawałku "Sex on fire". Kapela grała go aż trzy razy, cała sala płonęła. A najbardziej rozgrzana była świadkowa Justyna, dla której piosenka była dedykowana. W podziękowaniu za przyjaźń, pomoc i... wdzięk.
Więcej na Fajnyslub.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz